Wczoraj czyli 20 listopada pojechaliśmy do Pattai. Niesamowita droga przez wsie tajskie które pełne sa bezpańskich psów i budek z suszonymi meduzami. upał straszny bo wyjechaliśmy o11:30 podróż trwała ok 2h. Spędziliśmy w pattai cały dzień jeżdżąc i zwiedzając okoliczne plaże. Ela i Peter zaprosili nas na obiad do restauracji na wodzie przy słynnej Walking Street gdzie zjedliśmy przepyszny obiad z homarem w roli głównej. Jak zrobiło się ciemno ulica ta zmieniła swoje oblicze na całkowity raj dla kawalerów. Zgodnie stwierdziliśmy że khao san w bangkoku jest spokojnym miejscem w porównaniu z tym co tu zobaczyliśmy. Połączenie Amsterdamu z Las Vegas. Niesamowita ilość klubów i turystów . po przejściu całości drogi i wypiciu kawy mieliśmy dość i wsiedliśmy na motory w drodze do domu. Nocą jechało się nieco trudniej ale i chłodniej momentami było nawet zimno. Trasę pokonaliśmy szybciej bo zdecydowaliśmy się na krótsza drogę. Ponoć napadają na niej na turystów ale nam się udało :) przynajmniej szybciej . Padnięci poszliśmy isiaj leżymy na basenie i się opalamy.