W Bangkoku wylądowaliśmy planowo.lotnisko przeogromne. Okazało się że komunikacja do miasta z przewodnika i stron www które czytaliśmy nie działa.bierzemy taxi zgodnie z zaleceniami z przewodnika i chyba słusznie bo wyszło tylko 300 bachtow czyli tyle co za bus express byśmy zapłacili. Miasto robi duże wrażenie.chyba nie spodziewaliśmy się takich wieżowców itd. wysiedliśmy przy słynnej Khao San. Generalnie jak na zdjęciach tylko nam się wydawało że to będzie większe i dłuższe. zobaczyliśmy w sumie 3 guest house i wybieramy ostatni jako miejsce gdzie spędzimy pierwsza noc. Ze zmęczenia nie chce nam się dalej szukać. Pierwotnie mieliśmy ambitny plan znaleźć pokój z wifi ale odpuszczamy bo za dużo przeszliśmy już z plecakami i po prostu nie mamy siły. szybka kąpiel i idziemy zwiedzać okolice... No i napić się piwka:) Wszędzie worki z piaskiem na wejściu do restauracji i hosteli. Nasz gospodaz mówi że tu gdzie jesteśmy to raczej mało prawdopodobne aby zalało...musimy mu wierzyć na słowo.poprosiliśmy tylko aby nas obudził jak będzie ewakuacja :). Zrobiło się ciemno i wszystko się zmieniło.tu powinno być ciemno cały czas!!! .życie w pełni!! mnóstwo ludzi turystów budek z jedzeniem, gwar . Zjedliśmy po spacerze w jednej z knajp Macaroni club , jemy pijemy i planujemy jutrzejsze zwiedzanie...w bangkoku jednak zostaniemy na pewno do wtorku...